Nowe oblicze Greya E.L. James (2013); romans
Właśnie wczoraj zakończyła się moja podróż z trylogią „Pięćdziesięciu
odcieni”. Byłam pewna, że nie specjalnie
przejmę się jej zakończeniem, a jednak poczułam lekkie ukłucie żalu. Dlaczego?
A no dlatego, że po mimo różnych komentarzy, ta powieść
wciąga czytelnika. Trylogia pani James, nie zajmie specjalnie wysokiego miejsca
w moim rankingu ulubionych serii, ale mimo wszystko zaintrygowała mnie.
fot. Amatorskie recenzje |
Kiedy wracamy do państwa Greyów, oni przebywają na
plażach w Monako, podczas swojego miesiąca miodowego. Na szczęście autorka oszczędziła nam
dokładnych opisów zaręczyn i zaślubin. Wplotła je w wspomnienia Anastasii.
Wciąż szaleńczo w sobie zakochani małżonkowie, których
libido ani na moment nie słabnie, dzięki czemu w erotyczne życie pary nie
wkrada się nuda, jedynie zmieniają się scenerie. Niestety dla czytelnika te sceny niczym go
już nie zaskakują. Jak dla mnie były dość monotonne. No ale trzeba zauważyć, że
autorka często oszczędzała szczegóły namiętnych igraszek Greyów.
Wprowadzone wątki z przyjaciółmi i rodziny, pozwoliły
poznać nowe oblicze Christiana, bardziej przyjazne, rodzinne. Co nie zmienia faktu, że nadal lubi mieć
wszystko pod kontrolą i bywa impulsywny.
Wątek kryminalny dodał tej książce smaczku. Pokuszę się o
stwierdzenie, że gdyby autorka nie wplotła tych kilku intryg i nieszczęśliwych wypadków,
nie osiągnęłaby takiego sukcesu. Przyznam, że niektóre akcje szczerze mnie
zaskoczyły, ale były też takie, bez których nie wyobrażałam sobie tej powieści.
Samo zakończenie „Nowego oblicza Greya” było jako takie nijakie. Przez myśl
przeszło mi, że może będzie kolejna część?
Na koniec książki mamy epilog i rozdział widziany oczami
Christiana. Od razu skojarzyło mi się to ze „Midnight Sun” Stephenie Meyer.
Miła odskocznia od „wewnętrznej bogini” Any i chyba trochę żałuję, że ta
historia nie jest pisana oczami Christiana od początku do końca. Wydaje mi się,
że zrobiłoby to większe wrażenie.
Choć widać, że E.L. James nie włożyła więcej starań do
napisania tej książki, to i tak uważam, że „Nowe oblicze Greya” jest najlepszym
tomem z całej serii.
Były momenty, kiedy łezka zakręciła się w oku, ale też i
takie, gdzie i mnie zdarzyło się chichotać ☺.
Przez chwilę poczułam się jak detektyw próbując
rozstrzygnąć zagadkę. No ale jak już wspomniałam nie zawsze było to takie
proste.
źródło |
Może i ta seria nie wprowadza niczego nowego w życie
czytelnika, ale czy zawsze książki muszą coś wprowadzać w nasze życie? Wiele
oczekiwałam i po pierwszym tomie czułam lekki zawód, a dziś niedosyt. Uważam,
że książka na swój sposób jest dobra. Może nie wybitna, ale dobra. Gdyby tak nie było nie sprzedałoby się aż
tyle egzemplarzy, no i trzeba pamiętać, że w 2015 roku wychodzi ekranizacja „Pięćdziesięciu
twarzy Greya”.
Wcześniejsze tomy:
"Pięćdziesiąt twarzy Greya"
"Ciemniejsza strona Greya"
Wcześniejsze tomy:
"Pięćdziesiąt twarzy Greya"
"Ciemniejsza strona Greya"
Może kiedyś przeczytam tą trylogię, jednak na razie jakoś nie rwę się do zapoznania się z nią.
OdpowiedzUsuńEkranizacja w 2015, a dokładnie w styczniu, na którą z pewnością się wybiorę, choć książki mi się nie podobały, ale taka prawda, mają one w sobie coś, co przyciąga czytelnika, ostry seks, to się dzisiaj sprzedaje, mi ten aspekt osobiście się nie podobał, ale za to byłam zachwycona psychologicznym obrazem Christiana Greya i to głównie wpłynęło na moją ocenę całej trylogii :D
OdpowiedzUsuń