Obserwatorzy

INFORMACJA!

Nie wyrażam zgody na kopiowanie treści oraz innych elementów z tego bloga. Wszystkie recenzje są mojego autorstwa!

15 maja 2014

... i żyli długo i szczęśliwie. Koniec.

Nowe oblicze Greya E.L. James (2013); romans

Właśnie wczoraj zakończyła się moja podróż z trylogią „Pięćdziesięciu odcieni”.  Byłam pewna, że nie specjalnie przejmę się jej zakończeniem, a jednak poczułam lekkie ukłucie żalu. Dlaczego?
A no dlatego, że po mimo różnych komentarzy, ta powieść wciąga czytelnika. Trylogia pani James, nie zajmie specjalnie wysokiego miejsca w moim rankingu ulubionych serii, ale mimo wszystko zaintrygowała mnie.
fot. Amatorskie recenzje

Kiedy wracamy do państwa Greyów, oni przebywają na plażach w Monako, podczas swojego miesiąca miodowego.  Na szczęście autorka oszczędziła nam dokładnych opisów zaręczyn i zaślubin. Wplotła je w wspomnienia Anastasii.
Wciąż szaleńczo w sobie zakochani małżonkowie, których libido ani na moment nie słabnie, dzięki czemu w erotyczne życie pary nie wkrada się nuda, jedynie zmieniają się scenerie.  Niestety dla czytelnika te sceny niczym go już nie zaskakują. Jak dla mnie były dość monotonne. No ale trzeba zauważyć, że autorka często oszczędzała szczegóły namiętnych igraszek Greyów.
Wprowadzone wątki z przyjaciółmi i rodziny, pozwoliły poznać nowe oblicze Christiana, bardziej przyjazne, rodzinne.  Co nie zmienia faktu, że nadal lubi mieć wszystko pod kontrolą i bywa impulsywny.
Wątek kryminalny dodał tej książce smaczku. Pokuszę się o stwierdzenie, że gdyby autorka nie wplotła tych kilku intryg i nieszczęśliwych wypadków, nie osiągnęłaby takiego sukcesu. Przyznam, że niektóre akcje szczerze mnie zaskoczyły, ale były też takie, bez których nie wyobrażałam sobie tej powieści. Samo zakończenie „Nowego oblicza Greya” było jako takie nijakie. Przez myśl przeszło mi, że może będzie kolejna część? 
Na koniec książki mamy epilog i rozdział widziany oczami Christiana. Od razu skojarzyło mi się to ze „Midnight Sun” Stephenie Meyer. Miła odskocznia od „wewnętrznej bogini” Any i chyba trochę żałuję, że ta historia nie jest pisana oczami Christiana od początku do końca. Wydaje mi się, że zrobiłoby to większe wrażenie.  

Choć widać, że E.L. James nie włożyła więcej starań do napisania tej książki, to i tak uważam, że „Nowe oblicze Greya” jest najlepszym tomem z całej serii.
Były momenty, kiedy łezka zakręciła się w oku, ale też i takie, gdzie i mnie zdarzyło się chichotać ☺.
Przez chwilę poczułam się jak detektyw próbując rozstrzygnąć zagadkę. No ale jak już wspomniałam nie zawsze było to takie proste.  

źródło

Może i ta seria nie wprowadza niczego nowego w życie czytelnika, ale czy zawsze książki muszą coś wprowadzać w nasze życie? Wiele oczekiwałam i po pierwszym tomie czułam lekki zawód, a dziś niedosyt. Uważam, że książka na swój sposób jest dobra. Może nie wybitna, ale dobra.  Gdyby tak nie było nie sprzedałoby się aż tyle egzemplarzy, no i trzeba pamiętać, że w 2015 roku wychodzi ekranizacja „Pięćdziesięciu twarzy Greya”.

Wcześniejsze tomy:
"Pięćdziesiąt twarzy Greya"
"Ciemniejsza strona Greya"

2 komentarze:

  1. Może kiedyś przeczytam tą trylogię, jednak na razie jakoś nie rwę się do zapoznania się z nią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekranizacja w 2015, a dokładnie w styczniu, na którą z pewnością się wybiorę, choć książki mi się nie podobały, ale taka prawda, mają one w sobie coś, co przyciąga czytelnika, ostry seks, to się dzisiaj sprzedaje, mi ten aspekt osobiście się nie podobał, ale za to byłam zachwycona psychologicznym obrazem Christiana Greya i to głównie wpłynęło na moją ocenę całej trylogii :D

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się ogromnie, że tu jesteś:)
Nie pozwól zostać niezauważonym! Dodaj komentarz, na każdy z wielką ochotą odpiszę! :)
Pozdrawiam,
Ewelina♥