Beksińscy. Portret podwójny, Magdalena Grzebałkowska (2014); biografia
Nigdy wcześniej nie interesowała mnie sztuka współczesna,
czy jakakolwiek inna. Nigdy wcześniej nie słyszałam o kimś takim jak Zdzisław
Beksiński.
Z twórczością Beksińskiego spotkałam się zeszłego roku w
sierpniu i zakochałam się. Po powrocie do domu włączyłam komputer i zaczęłam
poszukiwać informacji na jego temat. Wtedy trafiłam też na książkę Magdaleny
Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny.”. Książkę „dorwałam” między
grudniem a styczniem, ale zaczęłam czytać na pewno początkiem stycznia.
Myślałam, że skoro fascynacja osobą Beksińskiego i chęć poznania jego historii
jest ogromna to książkę „wciągnę” migusiem.
Już na samym początku zauważyłam, że mam problem z
przebrnięciem przez pierwszą stronę. Odkładałam i myślałam „może nie mam dnia
na czytanie”… Ciekawość mnie zżerała, ale jakoś moja głowa nie przyswajała
treści. Po którymś podejściu postanowiłam czytać na głos. Udało się! To był mój
sposób na przebrnięcie przez biografię Beksińskich, którą po prawie pół roku
odłożyłam na półkę, z nutką żalu, że to już koniec i, że wcześniej nie
potrafiłam dostrzec uroku tej książki.
„Zdzisław
Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna.
Zdzisław Beksiński
nigdy nie przytuli swojego syna”
Magdalena Grzebałkowska młoda dziennikarka z dużym
doświadczeniem. Na co dzień współpracuje z „Gazetą Wyborczą”. Absolwentka
Uniwersytetu Gdańskiego. Twórczyni reportaży oraz książek biograficznych.
Oprócz biografii o Beksińskich, napisała również biografię księdza Jana
Twardowskiego.
Każda jej książka cieszy się dużym sukcesem i pozytywnymi
opiniami krytyków literackich.
Wstęp książki zajmuje list Zdzisława Beksińskiego do
krewnej, w którym informuje o samobójczej śmierci swego syna, Tomka.
„Droga Ewo. Mam do zakomunikowania smutną wiadomość.
Tomek nie żyje. Popełnił samobójstwo w wigilię świąt i znalazłem go sztywnego w
pierwszym dniu świąt o godzinie 15…”.(źródło: Beksińscy. Portret podwójny)
Już po wstępie książki (według mnie) możemy zauważyć, że
sposób w jaki artysta przekazuje tę, zdałoby się przykrą informację, jest
pozbawiony jakichkolwiek emocji, uczuć… Jakby śmierć bliskiej mu osoby, nie
była dla niego istotna. Jednak teraz rozumiem dlaczego ten list „zabrzmiał” w
ten sposób…
W pierwszych rozdziałach autorka zapoznaje nas z wczesnym
dzieciństwem młodego panicza Zdzisia, w kolejnych zaś przeżywamy jego lata
młodzieńcze, a następnie wejście w dorosłość i późniejsze lata aż do śmierci.
Między rozdziałami o Zdzisławie Beksińskim wplecione są
te, które opowiadają o jego żonie Zosi, choć informacje w nich zawarte są
bardzo ogólne, ale także i przede wszystkim o Tomku. Autorka przedstawia nam
świat Tomka od dzieciństwa, przez kolejne miłości, sukcesy i próby samobójcze,
aż niemalże do ostatniego tchnienia.
„To nie jest książka o znanym i modnym malarzu, który
malował dziwne i straszne obrazy. To nie jest książka o jego mrocznym synu,
który fascynował się śmiercią i tak długo próbował popełnić samobójstwo, aż mu
się udało. Ani też książka o obsesjach, natręctwach, fobiach i artystycznych
szałach. Ani też o karierze, pieniądzach, wystawach i krytykach. To nie jest
książka o dziwnych uczuciowych związkach, fascynacji muzyką i filmem oraz
nowymi technologiami. To nawet nie jest książka o ludziach, którzy pisali dużo
listów.
To książka o miłości – o jej poszukiwaniu i
nieumiejętności wyrażenia. I o samotności – tak wielkiej, że staje się murem,
przez który nikt nie może się przebić. O tym, że czasem bardzo chcemy, ale nie
wychodzi. O tym, że życie czasami przypomina śmierć, a śmierć – życie.” (źródło: lubimyczytać.pl)
Biografia o Beksińskich zawiera ogromną ilość listów
pisanych przez jak i do Beksińskich, ale również zapisy foniczne oraz wideo. Oprócz
tego autorka umieściła zdjęcia, które obecnie są własnością Muzeum
Historycznego w Sanoku.
„Beksińscy. Portret podwójny” to jedna z cięższych
książek jakie miałam przyjemność czytać. Osobiście nie lubię książek, które
zawierają zbyt dużą ilość opisów, a nie można ukryć, że ta biografia opierała
się głównie na opisach różnorakiego rodzaju.
Jednak mimo to uważam, że jest to książka warta
przeczytania, ponieważ opowiada piękną i wzruszającą historię.
Moje odczucia co do głównych bohaterów zmieniały się z
każdym przeczytanym rozdziałem. Moja sympatia do nich słabła i rosła
niespodziewanie. Czasami czułam okropną złość, ponieważ nie potrafiłam
zrozumieć dlaczego tak a nie inaczej się zachowują, ale były momenty, gdy
czułam prawdziwą ochotę przytulenia głównego bohatera i wypowiedzenia słów
„wszystko będzie dobrze”, co może brzmi niedorzecznie.
Może moja recenzja jest zbyt ogólna, może powinnam
napisać więcej… ale naprawdę ciężko opisać słowami nie tyle treść książki, ale
to jakie emocje w człowieku wzbudza. Dlatego polecam książkę każdemu kto chce
zrozumieć inność rodziny Beksińskich.
O nieee...Nigdy w życiu po to nie sięgnę ;p
OdpowiedzUsuńWierzę :)
Usuń